Stróż
109 min.
Jurij Bykow to bardzo konsekwentny reżyser. Nie tylko nadaje swoim filmom jednowyrazowe tytuły – od „Żyć”, poprzez „Majora”, „Durnia” i „Fabrykę”, aż po najnowszego „Stróża” – ale także utrzymuje je w podobnej stylistyce, dramatu obyczajowego z wątkami gangsterskimi. Nowy obraz nawiązuje dialog ze Stanleyem Kubrickiem, wykorzystując jako punkt wyjścia fabuły motyw z „Lśnienia”. Zamkniętego na okres zimowy, zasypanego śniegiem sanatorium pilnuje próbujący dojść do siebie po traumatycznych przeżyciach Wład. Jego spokój burzy pojawienie się pięknej Wiery, za którą wkrótce przybywa na dodatek jej mąż Stas. Nieproszeni goście wciągają Włada w prowadzoną między sobą bezpardonową rozgrywkę psychologiczną. Z której, jak można się domyślać, nie ma dobrego wyjścia. Podobnie jak wcześniejsze dzieła Bykowa, „Stróż” również utrzymany jest w konwencji dramatu antycznego, zachowującego jedność miejsca, czasu i akcji. Jak najbardziej współczesne są natomiast realia. Choć z takim samym powodzeniem akcja filmu mogłaby rozgrywać się w Polsce, Francji czy Stanach Zjednoczonych. Bykow – występujący tu także jako scenarzysta, aktor i współautor muzyki –wyrasta na mistrza kina gatunkowego w Rosji. Stróż to świetna propozycja dla wielbicieli Aleksieja Bałabanowa i… Wojtka Smarzowskiego.
Nagrody:
2019 – Główna nagroda na festiwalu „Kinotawr” w Soczi