Ostatni dzień lata | Baza ludzi umarłych
min.
Ostatni dzień lata (1958)
reżyseria: Tadeusz Konwicki, Jan Laskowski
czas trwania: 66′
Na opustoszałej plaży spotykają się w ostatnim dniu pobytu nad morzem dojrzała kobieta i młody mężczyzna. On obserwował ją od wielu dni, ale dopiero teraz odważył się na zawarcie znajomości. Namawia ją do pozostania.
Ona jest wypalona wewnętrznie, obarczona przeżyciami wojennymi, utratą bliskiego człowieka – pilota, pełna goryczy i nieufności do ludzi. Mimo wzajemnego przyciągania, znajdują się w klinczu psychologicznym, ciąży nad nimi okres wojny – tajemnicza przeszłość (młody człowiek nie może się zakotwiczyć w życiu, imał się różnych zawodów) i niepewna przyszłość. Nad plażą pojawiają się często odrzutowce, pozostawiając za sobą smugi dymów – są jakby przypomnieniem wojny, zniszczenia, klęski. O zmierzchu kobieta zasypia, on niepostrzeżenie odchodzi. Po przebudzeniu kobieta rozpaczliwie go szuka. Wzmaga się sztorm. Ich ślady prowadzą do morza.
Poetycki dramat o niespełnionej miłości dwojga znużonych, zmęczonych życiem ludzi, studium samotności i bezradności kobiety i mężczyzny, niezdolnych do podjęcia próby wspólnego życia.
Pierwszy film autorski w Polsce, pierwsza poważna próba odnalezienia nowego języka filmowego.
Baza ludzi umarłych (1958)
reżyseria: Czesław Petelski
czas trwania: 104′
Bieszczadzka baza transportu drewna to miejsce, dokąd trafiają życiowi rozbitkowie i byli więźniowie. Brak cywilizacji i jakichkolwiek udogodnień powoduje, że nikt z nich nie chce tu zostać. Głównym bohaterem jest Zabawa, aktywista, mechanik, który przyjeżdża do bazy z żoną Wandą. Nowo przybyli starają się dopasować do istniejących warunków, lecz nie jest łatwo. Zaczynają ginąć ludzie, gdyż sprzęt, na którym pracują, jest za stary. Światełkiem w tunelu jest transport nowych samochodów, na który wszyscy czekają.
Jeden z głośniejszych filmów polskich lat pięćdziesiątych. Udane połączenie produkcyjniaka (najważniejszy jest plan zwózki), niewiary w możliwość zmiany ludzkiego losu i krytyki systemu odrzucającego tych, którzy nie chcą żyć „pod dźwięk trąb i werbli”. Hłasko nie życzył sobie zakończenia optymistycznego; Petelski wolał pozostawić nadzieję, choćby i gorzką. Ze względu na poczynione przez scenarzystę zmiany Marek Hłasko wycofał swoje nazwisko z czołówki.