Gdyby ulica Beale umiała mówić
117 min.
Młodziutka Tish kocha Fonny’ego nad życie. Z wzajemnością, bowiem chłopak nie widzi świata poza nią. Zostają jednak rozdzieleni, gdy Fonny trafia do więzienia pod zarzutem gwałtu na pewnej Portorykance. Chłopak ma doskonałe alibi, ale zdaje się, że w oczach policji niweluje je kolor jego skóry. Tish i Fonny nie przestają się kochać, spodziewają się zresztą dziecka, a dziewczyna i jej doświadczona przez życie matka podejmują różne próby uwolnienia chłopaka od postawionych mu zarzutów. Czy miłość i rodzinna solidarność będą w stanie złagodzić traumę dłużgiego pobytu w więzieniu?
♠ 3 nominacje do Oscara, Złoty Glob za żeńską rolę drugoplanową.
Więcej:
Latem 2003 roku wyruszyłem w podróż do Europy, aby napisać adaptację powieści Jamesa Baldwina „Gdyby ulica Beale umiała mówić”. Żywiłem nadzieję, że któregoś dnia spadkobiercy Jamesa Baldwina wyrażą zgodę, abym mógł na podstawie tej książki stworzyć film. Każda artystyczna decyzja, jaką podjąłem, pracując nad adaptacją, ma korzenie w próbie pozostania możliwie najbliżej materiałowi źródłowemu, a więc powieści Baldwina. Postaci w dziele Baldwina naszkicowane są w bardzo specyficzny sposób. Tish i Fonny oraz ich kochające rodziny – Ernestine, Huntsowie, a także oczywiście rodzice Tish – Joseph i Sharon. Stałem się pierwszym twórcą filmowym, którego obdarzono zaufaniem i któremu pozwolono przenieść książki Baldwina na ekran, używając jego ojczystego języka. Moim nadrzędnym celem stało się stworzenie postaci najbliższych wyobrażeniom Jamesa Baldwina.
Między dwoma związkami, które leżą u podstaw tego filmu – Tish i Fonny’ego oraz Sharon i Josepha – znajduje się ten specyficzny „miłosny rym” ich relacji. Coś, co jest rodzajem buforu, pozwalającego czarnoskórym sprawić, że ich świat stał się trwały, nie przeminął. Coś, co sprawia, że złamana obietnica American Dream wciąż jest czymś, o co warto walczyć.
Przekształcając te idee – tematyczne, intelektualne, emocjonalne idee – na język filmu – z pomocą aktorów i całej ekipy, którą nazywam rodziną, starałem się sprostać. Starałem się przenieść tamten świat na język kina, aby oddać hołd mojemu ukochanemu pisarzowi – Jamesowi Baldwinowi.
„Przyprowadziła mnie tu miłość”. To moje ulubione zdanie z jego niezwykłej powieści. Ale nas wszystkich, pracujących nad tym filmem, przyprowadziła tu też dusza, która czuwała nad nami.
Barry Jenkins, rezyser